licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 5 sierpnia 2007

Raz trzy dziewczyny...

…poszły na jeżyny,
noga lewa, prawa,
jeżyny to za-ba-wa!!!

Iwę oblazły mrówki. Wyparzyła z krzaków niczem baletnica, szpagaty w powietrzu i dziki wrzask wydobywający się z gardła. Przynajmniej już wiemy dlaczego w TYM miejscu było TYLE nietkniętych ludzką ręką jeżyn.

Smok zaliczył glebę i rozciął sobie brodę. Krew kapała na koszulkę, ale dzielnie wytrzymała oczyszczanie rany, a potem z przytkniętym kawałkiem dupenpapieru siedziała na ścieżce i czekała, aż wyjdziemy z chaszczów.

Traktor o dziwo nic sobie nie zrobił.

Wplątałam się w krzak, kwitując to radosnym okrzykiem „nosz kur…o jedna”. ślad na boskim odnóżu pozostał.

Wracałyśmy do samochodu z „Nie płacz Ewka” i „Dwa serca dwa smutki” i „Ogórek” i „Puszek okruszek” i „Zuzia” na ustach. Jakoś mnie nie dziwi, że panowie, którzy biwakowali nieopodal samochodu dziwnie na nas patrzyli: pokrwawione dziecko wojny i dwie drące się wiedźmy – boski widok.

Nie mam już gdzie stawiać słoików z cleosiowym sokiem do cleosiowych drinków. Czy ktoś mi może udostępnić słoneczny parapet???

2 komentarze:

  1. ja też mam kilka rys na swojej karoserii (czyt. na nogach:)) ale niecierpliwie czekam na kolejne łowy :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Dwa południowe parapety we wrocku czekają :-)

    OdpowiedzUsuń