licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 10 sierpnia 2007

Sprawy mają się...

…mianowicie następująco.

Grzech zwany też Bobem Budowniczym jedzie z Samuray’em vel Aphazelem nad morze. Dzisiaj wyjeżdżają. I absolutnie nie jest to wypad rekreacyjny – przynajmniej dla Grzecha. Samuray jedzie do Love, Grzech jedzie po samochód Teściuniuniuniów, który stoi w Karwii i czeka na zmiłowanie, gdyż ponieważ Teściuniuniunio spadł był z roweru i złamał sobie kość łonową (gdziekolwiek ją ma). Wersja ostateczna kraksy brzmi tak: jechali przy krawężniku, a chodnikiem szła wygłupiająca się grupa młodzieży. Jeden gośc uskoczył rączo przed drugim, wpadł na Teściuniuniunia, a ten zrobił „chlast” i leży i kwiczy. Alles. W związku spożywczym Teściuniuniunio leży w szpitalu w Wejcherowie, Teściuniuniunia zamiast zadzwonić od razu zadzwoniła do Grzecha po prawie dwóch dniach z awanturą, że MUSI autobusem po nocach się tłuc. Czy ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości dlaczego tej francy nie lubię??? Czy się cieszę z ich nieudanego urlopu??? Hmmm. Szczerze, szkoda mi trochę Teściuniuniunia, bo to niczemu nie winny lać/pantofel/klapek bez podeszwy. Co nie zmienia faktu, że odczuwam zimno wykalkulowaną satysfakcję z faktu, że nie dosyć, że pogody mieli całe 3 dni na 3 tygodnie, to teraz jeszcze i taka siurpryza im się przydarzyła.
Dobra – jestem jędza, podła, mściwa, zołza, cholernica, maupa zezowata – i cóż mi z tego??? Albo się mnie taką kocha, albo nienawidzi. W pierwszym wypadku jestem słodka jak mniód, w drugim… cóż odzywa się moja gorsza strona natury. Z góry współczuję.

No, więc Grzech i Samuray jadą nad morze. Upiekłam misiom puchatym muffinki z jeżynami na drogę, żeby sobie mieli i osłodzili trochę podróż bez klimy. Z góry zaznaczam, że jak się potrują, to to nie była moja zła wola, tylkom się nieco zalkoholizowała z Dużym wczoraj, po czym zabrałam za pieczenie ciastek. Efekt może być różny.

Grzech zadał tylko dwa pytania dotyczące Samuray’a:
1. pali?
2. czy jest PiSuarem?
Odpowiedzi tak-nie uszczęśliwiły go niezmiernie. Niewiele chłopu do szczęścia potrzeba.
Samuray nie zapytał o nic. Albo mnie uwielbia, albo jest niespełna rozumu:))) Zastanawiam się:))) Tak czy siak, nie wiem jak Mu się odwdzięczę – trza obmyśleć jakiś PLAN:))) niekoniecznie podły tą razą.

Ponieważ Grzecha nie będzie cały weekend, muszę jechać na Hacjendę zatwierdzić efekty prac fundamentowych. „Szefowo dobrze zapierdalamy? Dobrze panowie zapierdalacie.” – to z „Nigdy w życiu” jakby kto nie wiedział, ale głowę dam, że w moim życiu to akurat tak i na pewno a nie nigdy – zostanę pierwszym doglądaczem i już po tym weekendzie nie będą chcieli moi budowalńcy Grzecha na budowie widzieć.

1 komentarz: