Bilans balu przedstawia się następująco…
NA PLUSIE:
- wytrąbiona butelka wina białego półsłodkiego po czym o dziwo następnego
dnia brak kaca,
- przetańczona noc,
- Grzech przeszedł ze swoją szefową na „ty”,
- ja też przeszłam,
- zjedzone ogromne ilości jedzonka,
- znowu miałam najładniejszą kieckę,
- i byłam najszczuplejsza:)
- salcesonu nażarłam się jak prosiak (prostaczka:)),
- następnego dnia spaliśmy do 10.50
- nie musiałam kupować nowej kreacji, bo w tej nikt mnie jeszcze z tego
towarzystwa nie widział.
NA MINUSIE:
- niecierpimy szefowej,
- najnowszy przebój prezentowany przez DJ’a: Macarena i Koko Jumbo,
- żurek był paskudny……. feeeee,
- poczucie, że jesteśmy jak „Obcy-Ósmy pasażer Nostromo” – niechciani i wyobcowani,
- od prowadzenia Grzecha w tańcu boli mnie kark,
- zdjęcia nie mamy nawet połowy, bo „nie było kogo poprosić o zrobienie
(60 osób na sali),
- milczałam 3/4 nocy – poza ożywioną konwersacją z Grzechem, że nikt nas tu nie kocha.
Taaaaaa, to chyba tyle… więcej takich imprez poproszę…
hahaha nie ma to jak dobra impreza z fajnymi ludzimi :)
OdpowiedzUsuńtrochę plusów, trochę minusów i.. wyszliście na zero ;)
OdpowiedzUsuńplusow jest wiecej…:)
OdpowiedzUsuń