licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 29 marca 2003

Aniołek w czekoladzie

…ale o co chodzi?

…Otóż Słoneczka moje i te co mnie czytają bo mnie lubią, i te co mnie czytają bo się boją, że jak nie przeczytają to dostaną od blogowiczki prawy sierpowy, i te co mnie czytają masochistycznie…

Spotkałam się z Medeą. Nie na gg, nie na czacie, tylko w rzeczywistej rzeczywistości. (eXXX – dla twojej informacji rzeczywista rzeczywistość to ulice, knajpy, ludzie, kawa a nie klik-klikanie). Spotkałyśmy się w Katowicach u Gaudiego (Whoever pewnie zna).Byłam na uczelni załatwiać kartę obiegową i spotkać się po raz ostatni z promotorem („Pani Magister proszę wejść, porozmawiamy sobie”:))A Medea przejazdem jak zawsze w locie zahaczyła o Katowice no i w końcu po roku klikania do siebie o dupie i słupie mogłyśmy pogadać gapiąc się na siebie. Najpierw mało nie połamałam sobie nóg lecąc na to spotkanie. Cholera odzwyczaiłam się od chodzenia (no, jak się cały czas tyłek samochodem wozi to się nie ma co dziwić). A ponieważ moje nogi nie znają innego obuwia niż takie z kosmicznymi 12 centymetrowymi obcasami (jak znajdę wyższe to też kupuję) leciałam jak na szczudłach.
…Stała przed schodami prowadzącymi na dworzec PKP…rudy łeb kręcił się we wszystkich kierunkach jak u sowy niemal. Hmm, no wypatrywała mnie w końcu, nie? No i wypatrzyła. Dramatyczne uściski, cmoki „Och, jakże miło mi spotkać wreszcie” – sraty taty. Normalnie, przyszedł taki czas, że w końcu trzeba było spotkać się w realu, bo ile można tylko klikać i wysyłać sobie aktualne zdjęcia.
4 godziny minęły jak z bicza strzelił. Żadnych chwil kłopotliwego milczenia, żadnych rozczarowań (no chyba że in plus), żadnych zawodów niekoniecznie miłosnych. Normalnie. Słonecznie. Medea chce mnie męczyć w wakacje wieczorkami poetyckimi przy świecach. Słońce Ty się klupnij w ten rudy czerep… ja jadę do Ciebie byczyć się, wałkonić, nic-nie-robić a nie poezje czytać i dyskutować o filozofach. No ostatecznie raz mogę, ale nie więcej.
zaliczyłyśmy kawę, po soczku, czekoladę na gorąco. Pani kelnerka chyba się we mnie zakochała, bo tak szczerzyła zęby, że widać było plomby w ósemkach. Albo w Medei się zakochała kto wie, bo tak puszczała oczka (Medea oczywiście nie pani kelnerka), że ojojoj. Ostatecznie było mi tak słodko po czekoladzie, że jeszcze chwila i glup. Odprowadziłam dziecię podróży pod schody a Ona mi wyjeżdża z txtem „Miło było cię poznać” bla bla bla… no jak miło? Zwyczajnie słonecznie…Takie grzecznościowe pierdykanie „I pozostaję w nadziei, iż to nie ostatnie spotkanie nasze o pani” – nabijam się z Niej, a Ona mi „Cleosiu ty jesteś jedyna w swoim rodzaju”, a ja na to „Wiem, takie indywiduum, oryginał taki potrzaskany”, a Ona „Nie ma drugiej takiej jak ty.” No wiem przecież – taka najboskiejsza…i znowu skomplementowana poszczudlaczyłam na katowickie shopy zakupić sobie cosik. Nie kupiłam nic.
No i jak tu nie lubić takich słoneczek? Nie dosyć, że można gadać i o Senece i o tym jak kto komu dał w ryja, to jeszcze potem takie komplementy mi sadzą. A pewnie, że się chwalę! A co mam się nie chwalić! Taka właśnie jestem – oryginał kura mać słoneczny i co mi tam, że to kogoś w depresję wpędza.

Uwieńczeniem dnia po powrocie do domu były najboskiejszejsze pierogi ruskie w wykonaniu Grzecha (widzisz Medea – mówiłam, że nie gotuję). Zjadłam 18. Nieźle zważywszy, że rok temu pochłaniałam 30 – odchudzam się przecież, nie?

5 komentarzy:

  1. Obszarnie o tym mówić, czym dla ludzi ma być majestat, czym wiernopoddańcza powinność, czemu dzień jest dniem, noc nocą, czas czasem – niczym innym by nie było jak marnotrawieniem nocy, dnia i czasu. Więc skoro zwięzłość duszą jest dowcipu, a gadanina jest jedynie jego ciałem i zewnętrznymi ozdobami, to będę zwięzły…A więc, bez dalszych ceregieli, sądzę, że trzeba nam uścisnąć sobie dłonie i odejść – wy, gdzie każe wam zajęcie i chęć, bo każdy człowiek ma zajęcia i chęci, takie lub też inne; ja zaś, nieborak, pójdę modlić się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Misia od Misiaków29 marca 2003 22:37

    Pierogi ruskie, z cebulką i skwareczkami może, mmmmm:)??
    A co to za niedobra pani Misia, hę?;):)No no, idę cos przekąsić chyba…

    OdpowiedzUsuń
  3. bo w domowej gwarze Grzech=Misiur a Cleos=Pani Misia. Wybacz plagiat, lecz cóż poradzę?:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No i takie to ja spotkania lubię :) Mam nadzieje, że przyjdzie Ci ochota Cleos na spotkanie w maju ze wszystkimi?!?

    OdpowiedzUsuń
  5. dla twojej wiadomosci wiem ze ludzie a nie klikanie:)

    OdpowiedzUsuń