licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

wtorek, 25 marca 2003

Szlag jasny by trafił...

…wszystko.
Gdyby nie Franz zasnęłabym wczoraj w głębokiej depresji. Nienawidzę zasypiać w pustym łóżku – tylko ja i wielkie przestrzenie. No i Franz…mięciutki taki…niebieski…w szlafmycy…Może to jest dziecinne w nosie to mam. Uspokaja mnie i kropka – inaczej byłby Sajgon. A tak, zasnęłam z Franzem w objęciach. I na wakacje też Go zawsze zabieram…

6 komentarzy:

  1. Franz, Franz… miałem dziadka Franza, właściwie „Franzka”.
    I ostrożnie ze słowem na d…

    OdpowiedzUsuń
  2. piegulina z Piegowa25 marca 2003 10:43

    chcialabym poznac Franza…blizej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Franza dostałam dwa lata temu od Grzecha na urodziny. Mięciutki jak kaczuszka błękitny, ze śliniaczkiem i szlafmycą i uśmiechniętym pyszczkiem. Pod śliniakiem Grzech przyszył mu złote serduszko wisiorek… znalazłam je po godzinie. Franz to miś. W zeszłym roku dostałam jego starszego brata Johana – bardziej kosmatego. Też słoneczny jest:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. A może Frantz zastąpi Grzecha? Taki ładny niebieski….

    OdpowiedzUsuń
  5. A czemu z moich misternych obliczeń wynika, że dwa lata temu jeszcze się nie znaliście?

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wiem ktoś TY, ale może się ujawnisz.A to był skrót myślowy, bo to nie było na urodziny w 2002 roku tylko w 2001…

    OdpowiedzUsuń