licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

poniedziałek, 19 października 2009

Człowiek kombinuje...

…główkuje, robi misz-masze po czym kupuje kozaczki cud/miód/orzeszki/orgazm dziki idealnie pasujące do zielonego futra za 5 PLN. A wszystko to efekt braku rury na widoku i boskiego weekendu. Serio serio. Jak się tak skutecznie przegoni przeziębienie, to nawet Who się dziwi. Oraz o 8:03 wydaje odgłos paszczowy, że (imaginujcie sobie głos Who jak wpada w egzaltację) „Paznokcie sobie robię, nie pogadamy teraz!!!” To, że przed chwilą zbluzgała mnie od głupich wariatek pisemnie to pryszcz. Na dupie. Dupa bowiem pozwalam sobie mówić. I ja nie robię sobie paznokci, z czym mi nawet dobrze oraz z brakiem odpowiednika motylej nogi też. Jakieś dziwaczne konstrukcje zdaniowe mi wychodzą na tym blogusiu, a tu przecież mam te bajki pisać, co to je będzie Kate Granatnik wydawała. Dobry bloże, kiedyś mi się przestaną te Jej wszystkie osobowości opatrzone pseudonimami mieścić w linkach. Złowieszczo się śmieję na różne okoliczności, których nie wyjawiam postronnym. Kto miał mieć objawione ten ma. Alleluja – a nie to dopiero na wiosnę, czy jakoś tak. Że niby o weekendzie było… No tak, było złomowisko, Gnom, Who, pizza jednak mimo wszystko jesli Państwo pozwolą „Better Than” a nie „The Best of” – póki co. Gnam do ideału, nieco pod górkę, ale gnam. Życzenia spełniam w przedbiegach więc szykujcie palce do tego nosowego wsadzania, czy gdzie tam, bo mam dobry okres w życiu. Tfu tfu nie zapeszać. Laleczka voo-doo czeka na lepszy czas. Dla niej lepszy, mnie nie trzeba na razie. I jak to miło, że się ktoś o mnie martwi i wydumowywuje wyimaginowane powody nierobienia czegośtam. Ja jestem doprawdy ciekawa jaki, poza podanym mógłby być ten powód, ale mi się gg nie odpala, a na wzniosłe konwersacje nie mam siły, to się pewnikiem nie dowiem. Czarna jak noc wyobraźnia podsunęła niektórym moim schizofrenicznym Przyjaciółkom jakieś  kosmiczne pomysły. Kochane. Znaczy głupie wariatki chciałam powiedzieć. Na szczęście pozostałe moje Przyjaciółki nie dumają po nocach nad sensem nierobienia, tylko przyjmują tłumaczenie – zresztą prawdziwe z głębi serca:)
O weekendzie było zdaje się. Owocnie, owocnie. Urodziny były u Rodziny. Nowy absztyfikant jednej z kuzynek zwany Panem Pikusiem póki co nie u cieka z piskiem. A ja mu się w sumie dziwię – ja tam bym uciekała.
Relaks.
Co nie znaczy, że się wyspałam na przykład, zatem dziś rano jeden pan mnie obtrąbił omal nie wjeżdżając mi w zadek. Ja przeciwko urozmaiceniom nic nie mam, ale jakby mi wjechał to byłaby mea culpa i lekka dupa. Tak, dupa pozwalam sobie mówić.

3 komentarze:

  1. Who, ja Cię proszę – Ty jej pacnij, bo zabiję babę!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. -> Cleos – nie wolno tak mówić!-> Kate – Ty masz bliżej, pacnij ją też ode mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale że za co? i mówi się „ją pacnij” a nie „jej”:P

    OdpowiedzUsuń