licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 2 października 2009

Wieczór...

…SPArtystyczny mi się zapowiada.
Kąpiel z pianką, maseczka, manicure, malowanie, czytanie, filmu oglądanie. A co!
Należy mi się!

APDEJT:
Popełniłam dzieło w postaci landszaftu. Na początek może być. Kossak to nie jest, ale wstydzić się za niego nie będę.
Siedzę, stopy mi marzną, zatem będę miała katar do plusnieskończoności, ale jakoś oderwać się nie mogę. Nic nie poradzę. Najwyżej umrę na zapalenie płuc – proszę mi to na grobie puszczać w dni Sabatów.
Chyba sobie jeszcze posłucham inkszości… w celu zrelaksowania oraz zapomnienia o bolącej stopie, która była się mi zużyła nieco w tym tangu, a konkretnie w sambowych botafogos. Myslałam, że nie boli, bo jakby cały dzień nie bolała, ale chyba nadejszłam sobie na próg jeden co go posiadam na stanie kuchenno-jadalnianym i szlag trafił niebolenie. No nic to. Następne tańcowanie za tydzień prawie powinnam odzyskać formę… stopę znaczy. No.
Sama jestem, nikt nie podgląda, to sobie pójdę potańczyć. A co!
Należy mi się, tak?!

2 komentarze:

  1. ja też chce … a póki co to milion razy wchodzę na czwarte piętro i targam graty ratunku….. rozlatuje się :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kochana ale ja w salonie dęsuję:) zapraszam, nie śpię jeszcze jak widać:)

    OdpowiedzUsuń