licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 6 stycznia 2011

Na takim etapie...

…rezygnacji jeszcze nie byłam. Miało być cudnie, wyniki nienajgorsze, a tu bach – znowu mamy to samo. Nie mam pojęcia jak mu pomóc, jak się wyciska koci pęcherz, czy mogę coś zrobić, coś, co by nie kosztowało 400 PLN, żeby jednak pożył jeszcze trochę.

Pomyślałam sobie wczoraj, ze kolejny kot będzie się nazywał Sabbath. Weszłam dzisiaj na kilka stron różnych schronisk i w Zabrzu znalazłam kocura, który nazywa się Sabat. Czyżby znak? Będę wyła po tym kocie tydzień chyba, chociaż zaciskam zęby i udaję, że mnie to niemal wcale w ogóle nie obchodzi, ale jakby on był uprzejmy jednak się wysikać, albo zdechnąć w miarę szybko, najlepiej podczas mojej nieobecności w domu, to byłabym wdzięczna. Jeśli mogę mimo wszystko wybierać to niech sika – gdziekolwiek, jakkolwiek byle do końca.

Chodzę i zaglądam mu w oczy. Nawet karmę superduperdietetyczną zakupiłam, jak się może okazać nie wiem po co jeśli zejdzie z tego świata.

1 komentarz: