…domu, umordowana lekko firmową choinką, której niestety nie dało się wyrzucić przez okno, jak radziła Obsi, bo do okna mam za daleko, a poza tym piękna jest w sumie, tylki upierdliwa (jak ci wszyscy, którzy mnie wczoraj/dzisiaj posyłali do lekarza), a tu mi wyskakuje Sąsiadeczka, jak nie przymierzając zając z kapelusza.
Sąsiadeczka: Dzielnicowy cię szukał.
Cleos: (w głowie szał: Jezusiekochany drożdż, co ten skunks w bebech szarpany znowu wymyślił. Wszystko mam popłacone, nie zakłóciłam porządku, nie mam wykroczeń na koncie, ani przestępstw chyba. Istnieje szansa, że o nich po prostu nie wiem, ale co tam, jakoś się wyłgam. Czego mógł chcieć? Co ten parszywiec znowu wymyślił?) (a na zewnątrz) Serio??? I czego chciał?
S: No szukał cię to mu powiedziałam, że cię nie ma. I pomyślałam sobie, że ci powiem na wszelki wypadek, żebyś była przygotowana.
C: Dzięki.
S: Bo ty się nazywasz Konstatnynopolitańczykówianeczka?
C: Nie, Cleosiowa.
S: Jak to?
C: No tak to. Konstatnynopolitańczykówianeczykowie mieszkali tu przed nami.
S: Nie, rpzed wami mieszkali tu Duperschwantzowie.
C: Chyba wiem lepiej mimo wszystko kto tu mieszkał i uwierz mi, że to nie byli Duperschwantzowie. Duperschwantzowie mieszkali tu przed Konstatnynopolitańczykówianeczykowymi.
S: Acha.
C: Ale dzięki za przyprawienie mnie o zawał. grunt to dobry początek weekendu.
Tyle.
Po czym okazało się jeszcze, że Sąsiadeczka i jej mąż Pomysłowy Bolomir, o których opowiadam, jak to się prowadzają pod rękę, ciumkają i w ogóle są przykładnie kochającą się parą małżeńską mają w planach się rozstać. Świat staje na głowie. Ale przynajmniej utwierdziłam się w przekonaniu, że nie tylko moje małżeństwo z zewnątrz wyglądało idealnie chociaż od środka zżerał je robaczek wpierdalaczek. Znaczy się w miarę normalna jestem w swej nienormalności.
Acz fakt, że wszyscy wokół się rozstają pocieszający nie jest.
OdpowiedzUsuńTaki wirus krąży po współczesnym świecie:(
OdpowiedzUsuń