licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 8 stycznia 2011

Rodzinnie...

…bawimy się w kopciuszka. Diaboł łupie aż trzeszczy w posadach kuchnia, a my ze Smokiem przebieramy. W zasadzie już koniec. Zostało pół reklamówki, ale już mi kręgosłup odmówił współpracy. Suszą się… A jakie będzie z nich pyszne ciasto orzechowe – mnią.

Namówienie sześciolatki, żeby zrobiła porządek w zabawkach i oddała część do przedszkola nie jest łatwe, o nie jest. Na razie na transport doprzedszkolny czeka reklamówka lalek, bo jak wiadomo „dziewczyńskie zabawki są nudne mamo”. No to żegnamy nieczule lalki, które nigdy nie dorobiły się imion i nie zaznały wózka, ani ramion pięcio-, sześciolatki. I mówiąc „nigdy” mam naprawdę na myśli, że NIGDY. Ich miejsce na półce zajęły roboty i interaktywny pies. W skrytości ducha liczę na to, że wkrótce Smok dojrzeje do wywalenia większej części tych paści, które zalegają smoczą gawrę.  Przeliczę się pewnikiem, ale co tam, już tak mam, że pokładam nadzieję, a potem dostaję w dupsko z rozbiegu ciężkim życiowym buciorem.

Znalazłam piękny prezent dla Grabarki. Jak będzie miała jakąś okazję to Jej kupię, bo normalnie napatrzyć się nie mogę i tak pięknie będzie do Niej pasował.

Wymyśliłam też kolejne niespodziewanki. Mniej więcej. W zasadzie mniej, ale wiadomo weny mi nie brak, więc wymyślę i resztę.

Seth wskakuje mi na kolana i diesluje. Znaczy poprawiło mu się. Widocznie dotarła do niego smutna prawda, że pani jest spłukana jak włosy po odżywce, przez co lekka niczym nimfa bagienna (w bagnie ubogości własnej unurzana) i albo się sam wykuruje, albo kończ waść wstydu oszczędź. Albo może moim słabym sercem się przejął. No grunt, że mruczy i śpi na magicznej ścianie Diaboła.

A ponieważ byłyśmy dziś ze Smokiem na Księżniczkowym Złomowisku, sprzedałyśmy makulaturę, Smok zarobił 22,50 PLN i zapragnął wydawać, WYdawać, WYDAwać WYDAWAĆ. Na zabawki postawiłam veto, wylądowałyśmy przeto w przydomowym antykwariacie, co to go prowadzi mój kolega z ogólniaka na potrzeby tutejszych wywnętrzeń znany jako Szkolny Loverinjo (pół szkoły się w nim kochało, w tym ja też, w drugiej klasie chyba), gdzie Smok zanabył „Pocztę Doktora Doolittle”. Za 2 PLN, choć na okładce była cena 6 PLN. Jakim cudem ten antykwariat jeszcze funkcjonuje, to ja pojęcia nie mam.

A do płaszcza znalazłam buty. Zapłaczę się chyba, no:/

APDEJT:
Wraz ze Smokiem obejrzałyśmy Plastusiowy Pamiętnik. Jako dziecko się zachwycałam. Teraz obejrzałam z sentymentu, ale zachodzę w głowę jak można stworzyć coś tak niedoskonałego ale fajnego.

A naprzeciwko mnie siedzi Purchawek Nadymek i manifestuje focha. No dobra, manifestował przed chwilą, ale nie mogę się oprzeć pokusie, żeby Mu jeszcze parę razy nie wyjechać z tym pseudonimem artystycznym:)

APDEJT 2:
Ostatni odcinek pierwszego sezonu „Trueblood” oglądałam wczoraj z wypiekami na twarzy i zapartym tchem. Bilans jest taki, że jeden wątek wiedziałam jak się skończy zanim w ogóle o nim wspomnieli i Diaboł mnie bluzga od wiedźm i jasnowidzek, innego nie mogę rozgryźć. Okaże się niedługo, bo dziś w planie sezon drugi (jakieś 3 odcinki może)

 i
 

2 komentarze:

  1. …u nas tez lalki miłości nie zaznały… a kolejne bakugany, roboty i maszyny lego tłoczą się na półce :) na moje pytanie, czy któraś dziewczynka też ma takie zainteresowania, moje dziecko ostatnio odparło – A pamiętasz mamo Smoka? To już wiesz, czy są takie dziewczynki jak ja… :) Ps. My nasze zabawki odwozimy do ochronki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kudłata nigdy na żadną lalkę nawet nie spojrzała.
    I bóg-mi-świadkiem żadna z jej koleżanek nigdy się lalkami nie bawiła.Pokolenie widać takie…

    OdpowiedzUsuń