licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 10 stycznia 2008

Ponieważ póki co...

…nie grozi mi ani TO,  ani tym bardziej TO  więc robimy tak:

Bierzemy płyn do kąpieli o zapachu białej lilii i wlewamy szczodrze do wanny, do której wlewamy również wodę w temperaturze wrzącego wrzątku, dodajemy trochę oliwki. Bełtamy łapką, robiąc megapianę. Nie zapominamy o wyjęciu smoczych zabawek kąpielowych, bo głupio byłoby usiąść zadkiem jakkolwiek uroczym acz sporym na żółwiku na przykład, tudzież na Nemo.
Na taboreciku obok wanny stawiamy puszkę zimnego  piwa, wyjęty z zamrażalnika kufel, paluszki Beskidzkie solone oraz (dla smakoszy) kalmary smażone zamiast chipsów. Obok tego kładziemy literaturę relaksującą – w tym wypadku „Hatszepsut”.
Spinamy włosy w nieład artystyczny. Wchodzimy do wanny. Smok chce soczku. Olewamy soczek – niech się obsłużą albo pozabijają, ja się relaksuję.
Zmywamy tapetę, nakładamy maseczkę, przegryzamy ośmiornicą. Zdejmujemy maseczkę, spłukujemy fizjognomię. Robimy peeling. Popijamy piwo. Wmasowujemy krem w stopy i czekamy aż odpadną. Czytamy. Przegryzamy ośmiorniczkę. Popijamy piwo. Stopy nie odpadły, spłukujemy krem. Leżymy, wrzątek paruje, czytamy, chłoniemy zapach lilii. Paluszek – piwko- kalmarek – Hatszepsut – paluszek…itd., itp.
Mijają dwie godziny prawie. Piwo się skończyło, paluszki zeżarte, kalmary także, woda wystygła – wyłazimy.
Broń bloże nie wycieramy się w ręcznik, tylko owijamy uroczo i pozwalamy wodzie się wchłonąć, a oliwce z wody wyleźć spod skóry. Następnie balsamujemy zwłoki, a ponieważ nie robimy tego często wydaje nam się, że za mało tego balsamu więc jeszcze, i jeszcze, i jeszcze, a potem to cholerstwo nie chce się wchłonąć za skarby świata. Więc ten badziew się wchłania, a my w tym czasie bierzemy klej do końcówek włosów i dbamy o chaszcz na głowie. Następnie szczotkujemy chaszcz szczotką z naturanego włosia. Badziew się wchłonął, przywdziewamy bluzę o 6 rozmiarów za dużą, nakładamy krem do oblicza za 9,90, stajemy przed lustrem i mówimy „I po kiego grzyba mi bylo potrzebne SPA?”, po czym szlochamy rozpaczliwie, bo chcemy okładów z czekolady, błota z Morza Martwego i masażysty i żeby ktoś koło nas skakał i dogadzał i rozpieszczał.

2 komentarze:

  1. a czipsy krewetkowe moga byc? i wino?

    OdpowiedzUsuń
  2. mogą:) cokolwiek być może, byle przyprawiało o orgazm podniebienia:)

    OdpowiedzUsuń