licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 11 stycznia 2008

Poranne refleksje...

…są następujące…

Po pierwsze większość narodu jeździ jak heteroseksualni inaczej więc mknę Cherry Devilem, a raczej usiłuję mknąć i klnę na czym świat stoi. Mogę wyłącznie, kiedy jadę sama, bo kiedy jadę ze Smokiem słyszę „Mamo, nie wolno tak mówić!” wypowiedziane karcącym tonem, który mnie naprawdę naprawdę zawstydza. Na pytanie jak wolno mówić, Smok odpowiada stanowczo „Jak jedziesz babo! albo chłopie. Tak wolno.” Do dopsz, postaram się.

Po drugie domowe SPA mi służy, gdyż ponieważ nie dosyć żem się zrobiła jeszcze bardziej najboskiejsza, to jakoś kosmiczny nastrój pt.: wszystkiego mi się chce a najbardziej WIADOMO CZEGO, minął bezpowrotnie. I dobrze, bo jeszcze chwila, a mózg by mi uszami wyparował od tych wizualizacji. No dobra, ja wiem, że to niepopularne tak się przyznawać do dzikich chuci i żądzy, ale co ja poradzę, no. Widocznie mi niepopularność pasuje. Gorzej z frustracją, więc te kalmary zaspokoiły potrzeby rozkoszy…hmmmm… podniebienia i niech tak może zostanie. Jak u baby w ciąży normalnie – aktualny nastrój nosi tytuł „Potrzeba mi przytulania i mruczenia i głaskania i w zasadzie niech mnie ktoś opatuli kocykiem w kurczaczki czy tam inne szczeniaczki i po prostu obok BĘDZIE.” Tiaaa.

Po trzecie wkurza mnie, kiedy Derektor Grzywka mówi o Paniach z Produkcji „baby”. I jeszcze chwila, a nie wytrzymam i Mu grzecznie zwrócę uwagę. A jeszcze bardziej wkurza mnie podejście niektórych samców, którzy oburzeni harmonogramem mycia korytarza (długa historia moi mili bardzo długa) wymyślili, że „baby” będą myły korytarz nie raz, ale trzy razy w tygodniu, żeby oni nie musieli ruszyć mopa nawet kurna mać  paluszkiem. Książęta kurdebele. Osobisty mój wkurw pt.: „nie najęłam się tu za sprzątaczkę” nieco zmalał, bo skoro wszyscy robimy chlew, to i wszyscy sprzątamy. A tu się okazuje, że mamy nadludzi, którzy walnęli fochem z przytupem i nagle są równi i równiejsi na BlockHausie Nummer Zwei. Szlag. To się nazywa solidarność, no nie ma co.

Po czwarte miałam sen… koci taki… Obudziłam się o 04:13 z uczuciem ciepła tuż pod mostkiem. Takiego ciepłego ciepła, co się rozlewa po duszy bliskością, obecnością, zapachem, spojrzeniem zawieszonym w przestrzeni, dźwiękiem głosu, wyobrażeniem. Lubię się tak budzić. I takie sny lubię. Reszta lubienia poszła w eter i sieć SMSem wysyłanym w ramach pobudki. Lubię… po prostu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz