…zrobiłam na rowerze wczoraj. Pojechałam sobie do Świerklańca – na opalańsko. Szkoda tylko, że wychodząc z domu zapomniałam wdziać stroju. No cóż, konfederacja została zgorszona opalaniem się w bieliźnie. W ucho niech mnie ugryzą. Posiedziałm na słonku 2 godzinki i do dom. Jechało się cudownie: mała zadyszka pod górę i dziki usmiech na pyszczydle przy zjeżdżaniu ze wzniesienia. Pęd, wiatr, migające drzewa. Pokonała mnie ostatnia górka przed domem. Musiałam zsiąść i pocisnąć szprychowego rumaka. A potem już do domq z górki i po płaskim.
Tyłek mnie boli od siodełka. Zakwasów brak. Opalenizna bieliznowa super. grzech zgorszony, że świat oglądał mój cycnhalter. Pajac.
Resztę dnia przeleżałam brzuchem płaskim do góry.
A dziś??? Dziś szkolenie psa i egzamin wewnętrzny. 3 godziny chodzenia. I słońca. Kocham kocham kocham kocham, wszystko wszystkich i jestem obrzydliwie szczęśliwa. Żeby tylko dupsko tak nie bolało – łomatko:)))
poniedziałek, 26 maja 2003
32 kilometry...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
chcialbym zobaczyc ten „dziki uśmiech na pyszczydle” …
OdpowiedzUsuńzapraszam do wspólnego rowerowania o każdej porze dnia i nocy. Uśmiech do patrzenia gwarantowany:)))
OdpowiedzUsuńOstatnim razem (o ile dobrze pamiętam) radowałem się jak dziecko właśnie pedałując po lesie rowerem mojej babci.
OdpowiedzUsuń32 kilosy? No, no, no, Cleoś sportowiec z ciebie pełną gębą!!
OdpowiedzUsuńpłaski brzuch? a jak to sie robi?
OdpowiedzUsuńmnie, po sobotniej wycieczce, juz tyłek nie boli
OdpowiedzUsuńale bolał !!
a co to 32km na rowerze? 16 w jedna 16 w druga…godzinka pedalowania…moze mniej…hmmm…no na nogach byloby lepiej…taaaakie fajne slodkie zgrabne mniam mniam i mrau miau…i tak dobrze ze mialas bielizne bezwstydnico:)
OdpowiedzUsuń