licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 7 maja 2003

Spacery...

… z Traktorem bywają dziwne. Wczoraj wieczorem zaczepił mnie na spacerze ojciec Franciszkanin. Taki w habicie, okrąglutki, z siwą brodą, wyglądał nawet sympatycznie. Gadaliśmy chyba pół godziny bo ja chociaż do Kościoła nie chodzę i w Boga nie za bardzo wierzę lubię takie rozmowy. No i pyta się mnie gdzie mieszkam i z kim. tak jakoś naturalnie wyszło mu to pytanie, że nawet się nie oburzyłam na inwigilację. Mówię, że koło Delikatesów i z przyszłym mężem. Co mnie naszło??? Następnym razem proszę mnie stuknąć w czaszkę zanim palnę takie głupstwo. No i zaczęło się. A, że to co, niby takie małżeństwo na próbę? Że to grzech! Że to do niczego nie prowadzi! Że nie liczy się tylko sex! I mówię mu, że oczywiście, że nie tylko o sex chodzi, ale co mam kupować kota w worku. Wyjść za mąż a potem wkurzają mnie jego skarpetki pod krzesłem, to jak stęka leżąc na mnie i inne takie. Ojczulek się chyba zgorszył. I mówię mu, że z całym szacunkiem dla wiary i ludzi wierzących co ksiądz może wiedzieć o posiadaniu żony? A on mi na to, że wstąpił do klasztoru jak miał 16 lat, 54 lata żyje w celibacie, ale tego czego nie wiedział dowiedział się z książek i od lekarza, który im robił wykłady w klasztorze. I co mu niby miałam powiedzieć? Że pojęcia nie ma jak to jest mieć orgazm będąc w kobiecie??? Kpina. Słuchałam tego wszystkiego co mi wciskał (bardzo sympatycznie zresztą) i myslałam sobie, że księża powinni się też ucywilizować. Nie jestem za rżnięciem wszystkiego naokoło, wierzę w jakieś DOBRO niekoniecznie boga tego czy innego, ale takie gadania mnie rozbawia. I ten ksiądz mi mówi, że wiadomości o rodzinie wynosi się z domu.
C: A co jeśli w domu miało się idealną rodzinę rodzice się kochali a potem trafi się na żonę sekutnicę albo męża cholernika (tak jak mnie tu widzicie mu mówię). Wtedy cała nasza wiedza do kitu jest i do niczego. No bo niby skąd mamy wiedzieć jak się zachować kiedy mąż nas bije, a żona się puszcza?
I co na to usłyszałam???
OF: no nic, dobranoc, nie wycodze daleko bo mnie nogi strasznie bolą.
Nadmieniam że staliśmy 50 metrów od plebanii. Kpina. I dlatego nie chodzę do Kościoła, nie chodzę do spowiedzi, nie legitymuję się fałszywą wiarą w cokolwiek poza sobą samą, a ślub kościelny chociaż wiem, że to hipokryzja wezmę dla moich Rodziców, którzy swojego nie mieli i o niczym już chyba innym nie marzą tylko zobaczyć mnie w tej pieknej dziewiczej (hiehiehie)bieli. I tyle. I może ktoś powie, że przemawia przeze mnie fałsz, zakłamanie i niewiara. I dobrze. Wiarę straciłam jak miałam podbite trzeci raz oko, przez ukochanego byłego mojego. I jakby się ktoś pytał, dopóki nie mieszkaliśmy razem był idealny. Gdyby nie to, że „zgrzeszyłam i cudzołożyłam” to nieświadomie wyszłabym za damskiego boxera i dziś może mój trup rozkładałby się wraz z podciętymi nadgarstkami. I Bogom dzięki wszystkim, jeśli istnieją, że dali mi wtedy przeczytać Księgę Hioba i przekonać się, że się do tego po prostu nie nadaję.

18 komentarzy:

  1. A zwróciłaś Słonko uwagę, że Grzech i grzech to homonimy?
    Hyhyyyh :-))))

    OdpowiedzUsuń
  2. coś w tym jest:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. o. Pszeoralny7 maja 2003 10:33

    Wiedza w tych tematach u duchownych, a szczególnie u zakonników jest czysto teoretyczna. I to jest ból. Jak mówia, „Syty głodnego nie zrozumie”.
    Ale znam paru duchownych z jak najbardziej zdrowym podejsciem. Generalnie mówie o misjonarzach, pallotynach konkrektnie…Swoja drogą, to musi byc fajnie wychodzic z traktorem na spacer ;-) W każdym razie brzmi fajnie ;-)
    To ja od jutra bede wychodził na spacer z betoniarką :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. miał być Kombajn ale Grzech się nie chciał zgodzić no i Traktorem się ostał pies ów. Jakbym miała hodowlę to jeszcze mogę Snopowiązałkę i Glebogryzarkę mieć, a i Sieczkarkę.A ja też znam (sztuk 1)postępowego księdza, co całe życie w Stanach siedział i teraz lat 74 nauki przedmałżeńskie prowadzi. Lacie mozna zjeść ze śmiechu ale przynajmniej życiowy jest:))

    OdpowiedzUsuń
  5. o. Pszeoralny7 maja 2003 10:59

    Dla pieska to raczej krótkie wabienia sa fajne, moze by tak w tradycyjne uderzyć?Cep dla pieska, Kosa dla suczki… a z budowlanych moze być Taczka, Kielnia…
    :-))

    OdpowiedzUsuń
  6. za późno na Traktora reaguje i cool:))) a w hodowli będzie jeszcze Tarka, Trond, Tyran i Traga:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. o. Pszeoralny7 maja 2003 11:06

    Aaa… zapomniałem ze to sie na ta sama lyterka zwac powinno…No to: Tykwa, Tuba, Tyfus, Trąd, Trabant :-D, Tetryk, Trypel…. i Tyłek :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tronda pisałam tylko że szwedzka:) przez „on”. A Trabant jest zajebiotyczne…:))) Dzięki Ojczulku:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  9. hmm…
    a ja ze spowiedzi przed komunią syna zrezygnowalam
    tak było mimo wszystko uczciwiej…
    wobec mnie
    czy nawet wobec Boga jesli taki istnieje

    OdpowiedzUsuń
  10. wiem – pisałaś, moim zdaniem i słusznie:)

    OdpowiedzUsuń
  11. o.Spowiednik7 maja 2003 12:35

    kiedyś słyszałem jak jakaś baba na psa wołała per młotek.
    co do klechów, to…a…długo by pisać…

    OdpowiedzUsuń
  12. o mnie też pewnie gadają „baba z traktorem”:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. o.Spowiednik7 maja 2003 14:21

    hy hy…”kobiety na traktory!” ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. wiedziałam, że ktoś to w końcu powie wiedziłam:))))

    OdpowiedzUsuń
  15. o.Spowiednik7 maja 2003 14:38

    zafsz do usług! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cleos ja kiedyś trafiłam na busa pełnego wesołych zakonnic i z powodów podobnych do twoich wysiadłam w środku pola, bo o mało mnie nie zjadły… szkoda gadać… musiałam łapać kolejną okazję ( teraz już nie łapięokazji bo mogłabym jak to napisałaś gnić gdzieć z podciętym gardłem)
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  17. o.Spowiednik7 maja 2003 16:43

    pewnie nie powinienem, ale cały dzień mnie nurtuje jedno pytanie…czy to zielone na głównej to już na zawsze?

    OdpowiedzUsuń
  18. —>Lea
    no lepiej wal piechotką—>Ospu
    jakie zielone do kury nędzy?

    OdpowiedzUsuń