licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

wtorek, 20 listopada 2007

Poszła Cleosia...

…do studia tattoo. Zastała tam Tarasa, który i owszem nie poznał jej, ale na wspomnienie Dymka, coś mu się pod czaszką zadymiło i zaczął kojarzyć. No i tak… po pierwsze primo, to mię będzie trochę kosztować i piniondzów i bólu, po drugie primo kobra i owszem może być, ale dodatek trza przerysować od nowa, więc spędzam radosne popołudnie kryklając i szlag mnie trafia. Bo tak:
- chciałam już,
- miało być prosto, łatwo i boleśnie,
- chrzanić piniondz – rzecz nabyta, ale żeby aż tyle?!
- Taras mnie przekonuje na inny dodatek, a ja NIE CHCĘ i tu jest właśnie pies pogrzebany.

Dajcie mi odrobinę cierpliwości do tego dziubdziania się, bo nie wytrzymam:))) Ale plan jest piękny…. i podły…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz