licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 15 listopada 2007

Smok chory...

…z zaropiałym gardłem. Kaszle straszliwie, ale na basen uparła się iść. I do przedszkola. 100% frekwencja obowiązkowa – to po mamusi ma.

Grzech rzuca palenie – od jutra. Warczy – od dzisiaj. Zapowiedziałam słodkim tonem, że jak mnie wnerwi po raz pierwszy, zabieram Smoka i wracam do Małego Johna, dopóki nie rzuci definitywnie z wurwami włącznie. Oczywiście okazało się, że zamiast dbać o własne zdrowie psychiczne powinnam „wspierać, stać murem, pomagać, znosić dzielnie.” A dupa:)))

Mały John jutro wyjeżdża i wraca dopiero 17 marca. Jak ja to przeżyję??? Na pożegnanie „ale pamiętaj, uważaj, myśl, nie myśl, przemyśl.” A dupa:)))

Odzywają się ludzie po latach bez mała 11 oraz 15. Z klasy z podstawówki, z ogólniaka. Jeden w Katarze, drugi w Bytomiu, trzeci gdzieś tam jeszcze. Nie zmienili się nic – zupełnie jak ja:))) O dziwo rozmawiamy jakbyśmy pokończyli te szkoły wczoraj, albo co najwyżej tydzień temu. I znowu słyszę, że jestem Cebula, Bulinka albo jakoś-tam-jeszcze:))) Fajnie.

Padam na twarz. Zdecydowanie potrzeba mi snu. I odpoczynku. Odprężenia bez myślenia, przemyśliwania, zabiegania, zamartwiania, zastanawiania, kombinowania, rozwiązywania, pracowania, smokowania, bawienia, sprzątania, domowania i innych takich. Należy mi się…

Dzisiejszy wieczór spędzę pod znakiem chrupek bekonowych, piwa, konwersacji różnorodnych oraz Wiedźmina. Taki mam plan:)))

Taank U gut najt:)))

1 komentarz:

  1. Tulimy Smoka, tulimy :-)
    Tulimy Małego Johna, tulimy :-)
    Tulimy Boską, tulimy :-)

    OdpowiedzUsuń