licznik bloga

Obsługiwane przez usługę Blogger.

sobota, 17 listopada 2007

Siedzę przed kompem...

…w podartych jeansach, puchatym golfie, spijam Pysia jagodowego, parszywie mi i czuję się jakby obok mnie siedziała druga Cleos – szczęśliwa. Takie rozcleosiowanie mi się stało się.
Bo tak… wracałam do domu ze skowronkami w głowie. To nic, że zima, śnieg, ja nie mam zimowych opon, ślisko, zimno, do chrzanu – u mnie wiosna. Albo nawet lato w jakimś tropikalnym kraju, gdzie od słonecznego żaru krew się gotuje. Znam ten żar. To nic, że przy zawrotnej prędkości 90 km/h Cherry Devil tańczy na jezdni, jak primabelerina, tak sobie myślę, że ta lekkość, którą mam w sercu jakby co uniesie nas w powietrze i jednak nie wylądujemy w rowie.
Wróciłam grzecznie o czasie, uśmiechnięta, czarująca, do rany przyłóż. Dwie minuty po przekroczeniu progu – awantura. O wszystko. O to gdzie zaparkowałam Devilka, o pracę, o pieniądze, o Przyjaciół… I tu masz ci babo kartoflany placek…jak mówi Czarna – coś we mnie pękło jak guma na małym. Bo już był jeden taki, co się na mojej lojalności i miłości do Przyjaciół przejechał nieszczęśliwie i został sobie sam sterem, żeglarzem, okrętem. Zatonął w końcu. A teraz znalazł się drugi, co wydaje się zapominać, że ja jestem spokojna i układna dopóki się nie rusza Moich Bliskich. Pojechał po wszystkich zbiorowo, doprowadził mnie do sopelkowej furii, po czym zapytał „Cleosiu nie burcz na mnie, kochasz mnie jeszcze?” Grzecznie przypomniałam, że póki co to on się na mnie wydziera a ja mówię spokojnie i słodko i nie burczę, więc niech waży słowa. Potem załatwiłam kwestię pieniędzy, jednym ruchem w zasadzie. Mogę sobie nie kupić tego co miałam upatrzone – przeżyję, ale nikt, ale to NIKT nie będzie mi wypominał, że mniej zarabiam i DLATEGO nie ma kasy. Szczegół. Potem zadzwoniłam do Dużego, Duży zadzwonił gdzie trzeba i od godziny mam piekne nowe opony zimowe, ale lekkość w sercu szlag nagły jasny trafił.
Potem był telefon… nie mogłam rozmawiać, bo nienawidzę, najbardziej na świecie nienawidzę bezproduktywnego płaczu do słuchawki. Płakać w ogóle nienawidzę, i wiem, że nie warto, ale to byłoby ponad siły, płakać i wiedzieć, że dzielą mnie kilometry od pocieszenia.
Potem poszłysmy ze Smokiem na basen. Zagrałyśmy w głupiego Jasia, Jeleń stwierdził „kładź się Cleośka, bo marnie wyglądasz”. Profesjonalny masaż kręgosłupa zaczyna się od stóp i faktycznie napięcie mija jak ręką odjął. Nurkowałyśmy, i wygłupiałyśmy się, i śmiejący się Smok to najlepsza chichoterapia na świecie. Lekkość w sercy zapukała nieśmiało do lewej komory i została wpuszczona do środka.
Potem był telefon…proste słowa, niewiele ich, a jednak tak dużo dają. Niesamowity power, do tego, żeby dać radę.
A potem przeczytałam COŚ. I przyszło mi do głowy, że z całej muzyki Pcheły, ta jedna piosenka przemówiła głosem „słuchaj mnie jestem o tobie”. Obrzydliwość…

6 komentarzy:

  1. Niektórzy tak mają, że ich gorszy dzień „sprzedają” otoczeniu (ale tylko bliskiemu), żeby potem razem sobie poprawiać. O czym świadczy zacytowane „nie burcz…” i pytanie. Może to ze zmartwienia o święta? o hacjendę? o poziom, pion czy skos?
    Jakby się tak dało stanąć obok siebie w momencie, kiedy szlag trafia i sopel zamarza w środku – chyba byłoby lepiej dla wszystkich. Jak myślisz?
    (Wybacz, zupełnie nie umiem pocieszać sloganami).

    OdpowiedzUsuń
  2. ja to nie dla pocieszenia napisałam. Raczej dla odreagowania, żeby nie ubić gadziny. Bo tak poza tym wszystkim, to dalej mam w sercu tropikalne lato w Timbuktu:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś wcale mnie to nie dziwy, stosunek owej osoby (zresztą wypisany na czole) do owych bliskich był nader widoczny od początku… a reakcja na owych bliskich w mojej opinii była tylko kwestią czasu… no cóż… jak ktoś chce znaleźć dziurę w całym to tak czy inaczej ją znajdzie….Ale mimo wszystko ja trzymam kciuki za Ciebie.
    A i jeszcze jedno wielkie DZIĘKI… wiesz za co :*

    OdpowiedzUsuń
  4. ten puchaty golf zawładnął moją wyobraźnią! muszę mieć puchati gołf!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się zastanawiam, czy to ten robiony przez babcię na drutach, w którym tylko dzięki rękawom można rozpoznać, od której strony się go wkłada ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. a czy on był PUCHATY??? no to jakby masz odpowiedź:)

    OdpowiedzUsuń